Morze Aralskie,
a raczej miejsce, gdzie kiedyś się znajdowało robi bardzo przygnębiające wrażenie. To przestrzeń pustki i biedy niemożliwej do zrelatywizowania i oswojenia. W piaskach Pustyni Aralskiej, pozostałej po zniknięciu wody nie wydarzy się już nic dobrego.
W autobusie jadącym z Nukus, zatłoczonym, pełnym nie tylko ludzi ale i chleba – wiezionego na pustynie, do Mojnaku gdzie jest dobrem rzadkim słychać rozmowy jakie za pewne toczą się od 40 lat, czyli od początku problemów z morzem. Staruszkowie komentują mijany kanał nawadniający „jaki stan wody? niska… A pamiętasz ile ryb było kiedyś…” tu zaczyna się wspominanie. Robi się nie tylko nostalgicznie ale zwyczajnie tragicznie. W mijanym krajobrazie widać coraz więcej połaci soli wyłażącej z ziemi, nad horyzontem unosi się tuman kurzu.
W samym Mojnaku, piach wdziera się wszędzie, większość ludzi przemieszcza się po ulicach z zasłoniętymi chustą twarzami. Reszta kuli się pod nielicznymi sklepami. Statki rdzewieją, ale nie ma co wyolbrzymiać smutnej wizytówki Mojnaku jaką są porzucone na piachu wraki. Jest ich zaledwie 12, reszta została dawno wywieziona na złom. I można też sobie jedynie wyobrażać co przenosi się w powietrzu i co wydostaje się wraz ze zwierzętami z odizolowanej niegdyś wodą Wyspy Odrodzenia, gdzie istniały laboratoria broni biologicznej.
Nad dawnym morzem, gdzie kiedyś słychać było szum fal, szumi już tylko duch morza, niemiłosierny suchy wiatr a w piachu dawnego morskiego dna wciąż leżą muszelki.