Festiwal węży w Cocullo
W tym roku święty Dominik nie pobłogosławi miasta
A wraz z nim na ulicach Cocullo – małego średniowiecznego miasteczka w górach włoskiej Abruzji – nie pojawi się prastary symbol szczęścia, płodności, zdrowia i urodzaju – węże. Co zaś robią węże towarzystwie chrześcijańskiego świętego z XI wieku? Historia ta ciągnie się od starożytności i łączy w sobie elementy pierwotnego myślenia magicznego, postać starożytnej pogańskiej bogini, która do Italii przywędrowała być może aż z okolic dzisiejszego Iranu, charyzmatycznego świętego oraz ludową religijność środkowych Włoch.
Festiwal węży w Cocullo
Ponad metrowej długości eskupal o błyszczącej zielonkawo skórze zsuwa się z drewnianej figury. Czyjaś dłoń troskliwie podtrzymuje grube sploty węża i pomaga mu na powrót opleść drewnianą głowę świętego Dominika. Wijąca się wąskimi ulicami średniowiecznego miasta procesja ludzi i wijących się węży… W pochodzie ciągnącym za figurą idą duchowni, idą mieszkańcy miasta – staruszkowie i dzieci. W tłumie przemykają gdzieniegdzie dumni serpari odpowiedzialni za przygotowanie święta i złapanie w pobliskich górach tylu węży ile tylko im się uda. Niosą teraz po kilka owiniętych wokół ramion i szyi. Podają do pogłaskania mieszkańcom wyludnionego na co dzień miasta i ciekawskim turystom, którzy przyjechali z całego kraju i zagranicy. Dotkniecie węża przyniesie im wszystkim zdrowie i pomyślność na nadchodzący rok.
Odbywający się na wiosnę, w pierwszych dniach maja festiwal w Cocullo jest uznawany za jeden z najstarszych festiwali Europy. Korzenie tego święta tkwią jeszcze w przedchrześcijańskich zwyczajach plemion Marsów zamieszkujących góry Abruzjii. Obecnie przyciąga on rokrocznie do małego i nieco zapomnianego włoskiego miasteczka tysiące turystów stanowiąc nie lada atrakcję. Świętu patronuje św. Dominik – to jego figura czczona w lokalnym kościele zostaje „przystrojona” w żywe, wijące się węże. W ten sposób święty przemierza miasto w procesji, błogosławiąc ulice, domy i ich mieszkańców. Procesja to niezwykła synteza prastarych wierzeń i ludowego katolicyzmu środkowych Włoch.
Przedchrześcijańskie korzenie
Starsza pani stoi na progu swojego domu, kiedy procesja ją mija pochyla głowę w geście przyjęcia błogosławieństwa. Uśmiecha się widząc barwny, wijący się ulicami korowód ludzi i gadów… Kilka metrów dalej rodzina przywiozła na wózku inwalidzkim swojego podopiecznego. Mężczyznę. Widać, że ma problemy z oddychaniem. Do nosa podpięta jest aparatura do podawania tleniu. W ramię wbity ma wenflon. Być może to ostatnia „wężowa” procesja w jego życiu. Serpari podchodzi do siedzącego i wyciąga do niego rękę trzymającą węża. Chory drżącą dłonią głaszczę delikatnie chłodne, łuskowane ciało gada.
Węże istniały w tym rytuale dużo wcześniej niż św. Dominik. Wiązały się z kultem starożytnej bogini Angizii czczonej najpierw w okolicznych górach, a potem włączonej do panteonu bóstw starożytnego Rzymu. Boginii – wiedźma, używająca wężowych trucizn być może przybyła na półwysep Italii z Środkowej Azji, być może w starożytnym Iranie, w pustynnym Choreźmie nosiła miano Anahity. A być może narodziła się tu, w górach Abruzji, gdzie węże były upostaciowieniem nie tylko śmiercionośnej mocy jadu ale także mocy uzdrawiania i wiedzy tajemnej. Wąż – w chrześcijaństwie gad przeklęty, utożsamiany z szatanem i grzechem a także uosabiający najbardziej pierwotne ludzkie lęki – w starożytności był darzony większą sympatią. Tajemnicze gady związane z żywiołem wody gwarantowały obfitość plonów i urodzaj, płodność natury. Choć zabójcze – stanowiły także źródło pierwszych lekarstw ratujących życie – jako symbol wiedzy medycznej przetrwały do dziś.
Św. Dominik „ochrzcił” pogański symbol
Zmieniały się czasy, zmieniała się religia. Dawna bogini odeszła w zapomnienie, pozostało jednak to, co kluczowe dla obrzędu – znaczenie węży i wiązanej z nimi wiary w uzdrowienie i pomyślność. A jak w to wszystko wpisał się Dominik? Święty znany raczej wyłącznie lokalnie z gór Abruzji…
Święty Dominik wędrował przez góry. W tych czasach węże były złe, zagrażały pasterzom w górach. Kąsały ludzi i zwierzęta. Jeden z węży ukąsił także świętego. Ten jednak nie zachorował, nie umarł. Wyzdrowiał i tym sposobem węże straciły swoją złą moc, stając się symbolem zdrowia i pomyślności.
W całych Włoszech podobna historia analogicznie wiąże innego znanego świętego – świętego Pawła, z innymi jadowitymi stworzeniami – pająkami. Ich kult kwitł w południowych częściach półwyspu i obrazował podobny mechanizm myślenia symbolicznego. Ale to już zupełnie inna historia…
Węże w Cocullo wygrały nie tylko z religiami starożytności, z późniejszą chrystianizacją ale także z pomysłami jakie Kościół próbował przeforsować w Cocullo współcześnie.
Parę lat temu pojawił się tu ksiądz, któremu nie podobały się węże, jako symbolizujące szatana. Chciał nam zakazać procesji z wężami. Przegoniliśmy go, musiał stąd wyjechać. Teraz mamy spokój.
Festiwal dziś jest wydarzeniem religijnym. Na procesję tłumnie przybywają nie tylko turyści ale także duchowni – pomodlić się do świętego patrona Cocullo.
Serpari – włoscy zaklinacze węży
Pośredniczą pomiędzy światem groźnej natury utożsamianej z wężami a mieszkańcami Cocullo. Swoją profesję często odziedziczyli po przodkach.
Fabio przyjechał specjalnie wziąć udział w święcie. Na co dzień, jak większość młodych ludzi pochodzących z małych, górskich miejscowości, mieszka w dużym mieście. Wyjechał na studia do Bolonii. Prawdopodobnie to tam zostanie na stałe. Co roku przyjeżdża jednak do rodzinnego miasteczka i jak w dzieciństwie – idzie w góry chwytać węże. W większości to łagodne zielonkawe eskulapy ale trafiają się także czarne i jadowite gady – tłumaczy. Pokazuje nam jednego z nich. Trzyma go blisko głowy a wąż rzuca się w jego ręku. Ugryzienia widoczne są z resztą na całym przedramieniu chłopaka.
– lubię węże – mówi – od dzieciństwa chodzę po górach, wiem gdzie można je znaleźć i jak się z nimi obchodzić. Chcę też w ten sposób podtrzymać tradycję i wspomóc społeczność miejsca, z którego pochodzę. Jestem z tego dumny!
To dzięki serpari ludzie w dniu świętego Dominika mogą obcować z wężami. To oni łapią gady, pielęgnują przez czas jaki pozostał do obchodów a po zakończeniu procesji wypuszczają dokładnie w to samo miejsce gdzie zostały złapane. Obecnie nad wężami czuwa specjalnie powołane w tym celu stowarzyszenie. Gady są dokładnie badane, czipowane a miejsca, w których zostały schwytane dokładnie się mapuje. Choć dzień świętego Dominika w Cocullo z pewnością jest dla węży ciężkim przeżyciem to taki proceder pozwala lepiej chronić ich naturalne siedliska. W przeszłości finał festiwalu był bardziej prozaiczny – węże zabijano a następnie zjadano przejmując tym samym ich niezwykłe właściwości…
Festiwal dziś
Wydarzenie rokrocznie gromadzi tłumy. Przybywają zarówno okoliczni mieszkańcy bardzo poważnie traktujący swoją tradycję, jak i turyści z całych Włoch. Choć festiwal jest stosunkowo słabo rozreklamowany, to nie brak także przyjezdnych z innych zakątków świata – w tym miłośników terrarystyki, naukowców badających dawną tradycje a także dziennikarzy i reporterów. Festiwalowi towarzyszy kolorowy jarmark lokalnego rękodzieła, oraz pokazy artystyczne. Z pewnością jest to też najlepsze miejsce aby oswoić pierwotny lęk przed łuskowatymi gadami i zobaczyć jak niesprawiedliwie potraktowała je nasza kultura w warstwie symbolicznej utożsamiając ze skrajnym złem. Patrząc w błyszczące oczy mądrych węży cofamy się w tajemnice przeszłości ginącej w mrokach dziejów, a w corocznej procesji pobrzmiewają echa pradawnych kultów…
Procesji węży z Cocullo nie zaszkodziło ponad dwa tysiące lat zmieniającego się świata. Nie zagroziła im nowoczesność ani globalizm. Nie zdołały wyprzeć zakazy Kościoła, w zapomnienie nie zepchnęły wojny. W tym roku jednak tradycja została pokonana. Procesja z wężami nie wyszła na ulice miasta. Święty nie pobłogosławił ulic i domów a mieszkańcy Cocullo nie mieli okazji pogłaskać niosących pomyślność eskulapów. Kiedyś, kiedy węże wysoko podnosiły głowy przewidywano deszcze i urodzajne zbiory. Dziś życie w Cocullo zatrzymało się, podobnie jak reszta świata. Co wróży nam to na przyszłość?