W Biszkek
można znaleźć niedrogie noclegi w całkiem przyzwoitych miejscach. My postanowiliśmy jednak odwiedzić pokoje gościnne na dworcu kolejowym. Idea taniej, czystej i bezpiecznej noclegowni dla podróżnych, którzy – bywa – że przyjeżdżają lub odjeżdżają w nocy, sprawdza się również dla tych, którzy z pociągów nie zamierzają korzystać.
Noclegownia gościnna kosztuje jakieś 200 som (ok. 14 zł). Za niewielką dopłatą pozwala się umyć pod prysznicem i pilnuje bagażu przez 24 godziny. Dworzec tonie w kwiatach. Niedaleko do centrum, przyjemny park z głębokim cieniem w okolicy. Co parę metrów sprzedawcy cukrowej waty, lodów, kumysu z beczek… Na ławce można złapać wifi. Tak, to już nie jest Pamir.
Przy okazji można zobaczyć, jak toczy się życie na dworcu. Nikomu się tu nie spieszy. Można pogawędzić z obsługą przy peronowym papierosku, poznać podróżnych. Jadących do Moskwy, lub do rodziny w Kazachstanie… Obładowanych kraciastymi, plastikowymi torbami. Ruchu nie ma. Pociąg przyjeżdża raz lub dwa razy na dobę. Zabijając czas, podróżni leżą na swoich łóżkach, opowiadają swoje historie…
Sale są dzielone – kobiety osobno, mężczyźni osobno. Rozmowy najczęściej toczą się po rosyjsku. Podróżni w zasadzie nie wiadomo skąd są… rodzina w Kazachstanie, ciotka na Syberii, ktoś tam wybiera się do Moskwy. W Rozmowach przewija się cała geografia miejsc nam nieznanych, zapomnianych lub negatywnie kojarzonych. Samara, Nowosybirsk… Twarze podróżnych nie mają także oczywisto–kirgiskich rysów.
Nocujące ze mną kobiety toczą ożywioną dyskusję. Wymieniają się doświadczeniami i technikami – widzenia przyszłości, aury, uzdrawiania! Jedna zdobyła wyraźną przewagę nad towarzyszką. Odpowiada na pytania, opowiada o znanych sobie przypadkach… Pomogła dziewczynie w pociągu, odebrała jej strasznie męczący ból głowy a tamta nawet dziękuję nie powiedziała na odchodne! A przecież taki „dar” kosztuje energię! Była potem wyczerpana, a nawet nikt walizki nie pomógł jej wynieść… „A jak ktoś jest złym człowiekiem, nie chce poprawić swojego postępowania? To jak pani myśli? Trzeba pomagać czy nie?” – pyta towarzyszka. „Bo ja myślę, że trzeba… ale jak widzę, że taki potem tylko ludzi krzywdzi, swoją rodzinę, dzieci, to aż się we mnie gotuje! Było nie pomagać – myślę!” Druga kobieta przybiera ton mentorki, poucza, że na to, co który człowiek robi ze swoim życiem nie mamy wpływu. Można tylko pomóc lub nie… to kwestia własnego sumienia. Dla niej lepiej pomóc dziesięciu takim, którym się nie należy, niż odmówić jednemu, który naprawdę tej pomocy potrzebował. „A co zdradzać na temat przyszłości”? „Tylko to co trzeba, aby nie zaszkodzić”…
Dalej rozmowa zmienia się już w wysoce profesjonalną. Jednej techniki się uczyła od kogoś… jedna metoda działa, inna – nie na wszystkich… A to jest sprawdzone, a w tamtym – z kolei – nie czuje się pewnie… W nocy rozmowy jednak szybko ustają. Trzy godziny snu, po 2-giej w nocy pani „salowa” przyjdzie budzić podróżnych… na nocny pociąg do Moskwy.