Rezydencja w Langar.
Biały domek na wgórzu, nowo zbudowany i wciąż jeszcze wymagający prac wykończeniowych – między innymi ułożenia płytek przed drzwiami. Przy nim rozbiliśmy nasz namiot. Gospodyni zgodziła się na to po chwili rozmowy z Bobem, nie wchodząc w żadną rozmowę z nami. Pochłaniało ją pranie. Akurat wypadał dzień, kiedy woda w kanałach była kierowana na przylegające do domu pola i całą trzeba było dobrze wykorzystać. Pod wieczór wrócił gospodarz, porozmawiał z nami chwilę… córka przyprowadziła osła do zagrody a dwójka synów próbowała skierować resztki wody na najlichsze, z twardej, suchej ziemi, ledwo kiełkujące poletko.
Pomogliśmy naszym Gospodarzom przy kopaniu ziemi i przynieśliśmy jedyną zdobycz ze sklepu – torbę cukierków… Poskutkowało to ociepleniem szorstkich stosunków i tym sposobem na śniadanie zostaliśmy poczęstowani świeżutką rybą, złowioną w pobliskiej rzece. Rzuciliśmy się na nią bardzo zachłannie! Oprócz kawałka kiełbasy, zakupionej gdzieś przez Boba, stanowiła pierwszy solidniejszy posiłek od jakiegoś czasu… W miejscowych sklepach poza słodyczami niewiele można dostać. Nie dojeżdżają tam parówki, konserwy o ile są – wybuchają ze starości, świeżego pieczywa też brak. Miejscowi są zupełnie samowystarczalni, więc do sklepów przywożone jest z miasta tylko to, co nie może się szybko popsuć i czego nie da się samodzielnie wytworzyć.
w pamirskim gospodarstwie każdy zna swoje miejsce i wynikające z tego obowiązki, od małych dzieci poczynając a na ich rodzicach kończąc. Cały dzień trwa ciężka praca – przy domu, przy gospodarstwie. Wszystkiego dogląda olbrzymi pies. Widocznie jego pan wytłumaczył mu, że nie jesteśmy niczym groźnym, bo nie zwracał na nas uwagi. Na każdy obcy szelest podnosił jednak czujnie głowę. Kiedy zbliżał się ktoś obcy, zamiast szczekać jak głupi, wydawał dwa głośne, lecz pozbawione większych emocji szczeknięcia ostrzegawcze. Za swoim panem chodził krok w krok, a kiedy panujący dookoła spokój i komfort poczucia, że sytuacja jest pod kontrolą pozwalały mu na chwilę wytchnienia, wygrzewał się w słońcu…