Kręta i niebezpieczna jest droga w Pamir,
czyli rozrieszenia nie budiet. Kiedy nastał już dzień, kiedy to po dniu Pobiedy znów ruszyła praca urzędów, wytrzeźwiał naczelnik itd. pod urzędem stawiliśmy się wcześnie rano. Specyfika tamtych urzędów polega na niepojętym u nas paradoksie. Zawsze kłębi się tam tłum a zarazem nikt się tym nie denerwuje. Nikomu to nie przeszkadza. Każdy wciska się przed innych, kiedy stoisz już twarzą w twarz z urzędnikiem ktoś podaje mu zza twoich pleców wyciągniętą rękę z telefonem, kogoś kto ma wyjaśnić sprawę, a najpewniej jest jeszcze znajomym lub rodziną. Nie wiesz gdzie stać i do kogo, ledwo już wiesz po co.
Śpiącego jak zwykle H. zostawiliśmy w domu, nie dało rady go dobudzić. Niestety był to dzień kiedy wyszło jakieś rozporządzenie aby z powodu napiętej sytuacji na granicach z Afganistanem (tak naprawdę nikt nam nie wyjaśnił czy cos się tam wtedy działo) nie wydaje się zagranicznym podróżnikom przepustek na wjazd w Pamir. O ile wiem rozporządzenie to obowiązuje do dziś, i pewnie szybko się nie zmieni.
Byliśmy wściekli bo straciliśmy tydzień w Duszanbe i mnóstwo pieniędzy, no i przejazd Traktem Pamirskim miał być atrakcją, na którą oboje najbardziej liczyliśmy. Znów próbowaliśmy wszystkiego, zaangażowaliśmy w negocjacje z urzędnikami pamirskich kierowców, wykonaliśmy telefon do pana z telewizji, który skontaktował nas z jakimś naczelnikiem. Wszyscy powtarzali że nic się nie da zrobić. Za pieniądze, też nie. „Ja bym bardzo chętnie pomógł za pieniądze ale potem zapytają kto wam dał pozwolenie, przyjdzie KGB i mnie zaryzją”. A tyle się nasłuchaliśmy, ze za pieniądze tu wszystko! Kierowca zaproponował, że może nas zabrać, możemy spróbować przekupić żołnierzy na dwóch mijanych posterunkach, ale jak się nie uda to zostaniemy pośrodku niczego. Kusząca perspektywa ale jednak nie.
Po paru telefonach do H, („H, proszę, czy możesz przyjechać tu teraz, a nie ZARAZ?!!!!!”) zebrał się w końcu i przyjechał, jeszcze raz upewnił się, że za wziatku także nie da rady i szybko ustaliliśmy zastępczy plan działania – jezioro o tajemniczej nazwie Iskandrakul, oraz przejazd do Chodżentu na północy. H. był już mocno zirytowany pomysłami wyjazdy nad jezioro – on się takich miejsc boi, a ja? Jak mogę się ich nie bać? No i nie daliśmy mu spać. Zadzwonił po kierowcę, który miał nas tam zabrać, usłyszawszy jednak cenę znaleźliśmy własnego kierowcę, i nie miło znaczenia, że nie jedziemy haroszym Lexusem.
Pomyśleliśmy, że z Chodżentu pojedziemy korzystając raz jeszcze z Uzbeckiej wizy przez Ferganę, do Kirgistanu, omijając najpiękniejszą i najbardziej fascynującą część trasy, do której uparcie nie chcą nas wpuścić. Myśleliśmy też, że na dobre żegnamy Duszanbe, tak się jednak nie stało.
Zanim dotarliśmy do Chodźentu przyszło nam przejechać drogą w kraju, łącząca Duszanbe z drugim co do wielkości Chodżentem. Jest to nie tylko jedna z bardziej niebezpiecznych dróg, gdzie co jakiś czas na dnie przepaści widać poczerniałe wraki osuniętych w dół samochodów, ale też miejsce irańskiej inwestycji z 2007 – Tunelu Anzob zwanego potocznie, nie bez przyczyny, Tunelem Śmierci. Tunel ma prawie 5 km długości, wykuty jest w skałach, na znacznej wysokości. W zakres umowy o jego budowie wchodziło wyłacznie wydrążenie skał i w takim stanie jest do dziś. Ciemny, podciekający wodą sączącą się ze skał (w niektórych miejscach do 60 zm stojącej wody), w ciągłym remoncie, pełen ludzi, maszyn, wyprzedzających się w ciemnościach samochodów. Brak w im wentylacji, z powodu dwutlenku węgla często dochodzi do uduszenia, zwłaszcza jeżeli w tunelu zrobi się korek. No i zdarzają się zawaliska.Gdzieś wyczytałam informację, że władze Tadzyckie planowały ukończenie tunelu na rok 2015. No cóż, nie znam się na tunelach ale na dokończony jesczze długo nie będzie on wyglądał. Dzisiejsze prace raczej przypominają ratowanie przed zawaleniem na akurat przejeżdzające samochody co zdaje się walką z wiatrakami. Poniżej jeden z filmików znalezionych w sieci.
http://https://www.youtube.com/watch?v=BWXd_OHBJO4
Pomimo to tunel o wiele przyspieszył przejazd z południa na północ, skracając ją nawet o połowę. Jest tez dużo bardziej bezpieczną alternatywą niż droga przez przełęcz. Dla zwizualizowania co znaczy droga parę fotek poniżej.
2 KOMENTARZE
A jaka jest adrenalina podczas jazdy takimi drogami ! 🙂
O tak, przeżycia niezapomniane;) zwłaszcza podczas mijania na zakrętach, w czym oczywiście kierowcy nie widzą przeszkód;)